1. Fotel Ludwik
Zawsze marzyłam o takim właśnie fotelu
więc bardzo się ucieszyłam gdy udało mi się
za małe pieniądze kupić go w Czaczu.
A fotel przed renowacją wyglądał tak:
Demolka rozpoczęta,
czyli usunięcie starego pokrycia i gąbki tapicerskiej.
czyli usunięcie starego pokrycia i gąbki tapicerskiej.
Wstępna demolka wygląda tak:
Podczas rozbiórki okazało się,
że niestety jedna noga jest uszkodzona
ale udało się ją skleić starym dobrym Wikolem.
Zabrałam się do malowania mojego Ludwika, a raczej do jego pobielania.
Odkryłam coś takiego jak pastę do bielenia drewna.
Zapewne wiele osób zajmujących się decoupag'em zna tą pastę znakomicie,
ja ją odkryłam dopiero teraz i trochę żałuję, że tak późno.
Pasta wygląda tak:
Jest super, choć niestety zapach ma nie najlepszy więc wszelkie prace raczej należy
wykonywać w garażu, a zapewne najlepiej robić to latem na zewnątrz.
I jeszcze jedno, strasznie brudzi więc lepiej pracować w rękawiczkach.
Producent podaje, że mebel musi być wyszlifowany do czystego drewna.
Niestety nie miałam tyle siły i zapału by tak długo ręcznie ścierać lakier
i po dwóch seriach się poddałam.
Mój "oszlifowany" fotel wyglądał tak:
Sklejona noga:-)
A to już efekt po pomalowaniu, jedna warstwa pasty,
po wyschnięciu przetarta papierem ściernym.
A tutaj bawię się w tapicera.
Ludwiś dostał drugie życie :-)
Tak mi się spodobało odnawianie Ludwisia,
że myślę już o tym by ponownie wybrać się do Czacza
i poszukać towarzystwo dla Ludwisia,
by nie czuł się taki osamotniony :-)
2. Cotton Ball Light
Wszyscy chyba wiedzą co to są Cotton Ball Light.
Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia,
ale jak zwykle u nas cena oryginalnych jest po prostu zaporowa,
przynajmniej jak dla mnie.
A odwiedzając w ostatnim tygodniu giełdę na Franowie
znalazłam w jednym z boxów oryginalne cotton lights
i powiem Wam, że byłam już bliska ich zakupienia, ale ich jakość mnie nie przekonała.
Za tyle pieniędzy oczekuję towaru najwyższej jakości
natomiast cotton balls były tej jakości zupełnie pozbawione,
a do tego myślałam, że jest już to gotowy sznur kulek, a tu się okazuje,
że należy samemu je sobie zmontować,
a przy otworze na lampkę pozostawione są niechlujnie poobcinane nitki,
które mnie przynajmniej przeszkadzają.
A jak podniosłam łańcuch 5 kul po prostu wypadło.
Za prawie 200 zł można chyba wymagać trochę więcej.
Więc nie namyślając się długo zabrałam się do pracy by zrobić je sama
i oto efekt:
By je wykonać potrzebne są:
rattanowe kulki dostępne w centrach ogrodniczych (ale na giełdzie najtaniej),
łańcuch lampek choinkowych na białym kablu,
kordonki nici,
klej w sprey'u (ułatwi pracę, ale nie jest konieczny)
i dużo, dużo cierpliwości.
Wykonanie jest proste, ale czasochłonne
nawijamy nitki kordonka na rattanową kulę, spryskując klejem co jakiś czas
pamiętając by zostawić miejsce na włożenie lampki
i to w zasadzie cała filozofia.
Rattanowe kule (6 cm)
3. Konik Dala
Zdjęcia dla sesji Moje Mieszkanie marzec 2015
autor: Marcin Czechowicz
ja cotton balls zrobiłam z gazy, też dużo pracy, tylko nigdzie nie znalazłam lampek z przeźroczystym kablem, więc został zielony, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdmiana krzesła - genialna na 6 tkę!
OdpowiedzUsuńA mnie w oko wpadły Twoje drewniane kule... Drewniane przedmioty mają w sobie to coś, co zawsze przyciąga moje oko. Może dlatego, że od razu kojarzą się z naturą i lasem, a ja bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńMasz rację drewniane kule są niezwykle ozdobne, muszę je częściej używać w sesjach zdjęciowych:-)))
UsuńI made cotton balls from the gauze, also a lot of work, only nowhere found the lights with transparent cable, so it was green, I greet OntimeFeed
OdpowiedzUsuń